Zarząd Oddziału Okręgowego

 w Bielsku-Białej

  Literatura, poezja - Wacław Morawski 

 

Słowo o autorze

 

Wacław Morawski 
- mieszkaniec Pisarzowic ukończył Technikum Mechaniczne w Bielsku - Białej.  Wrażliwość literacką ukazał po 1980 roku.

W grudniu1982 roku przy Domu Kultury  „Włókniarz” w Bielsku-Białej zawiązuje się zespół młodych poetów pod nazwą „Renesans”, którego inicjatorem i kierownikiem był Marek Cieślak. W 1995 r. Wacław Morawski przewodniczy „Renesansem” aż do wydania pracy zbiorowej całego zespołu t.j. do roku 1996. „Na parapecie zdarzeń” to praca zbiorowa zespołu wydana w tym samym roku.  Równocześnie powstaje myśl ukazania piękna i kolorystyki przy pomocy fotografii przyrodniczej, wynikiem czego organizuje pięć wystaw fotograficznych m.in. w Bielsku-Białej, Cieszynie i Pisarzowicach.
 

W 2001 r. ukazuje się tomik wierszy „Poezja ruin”.  W 2005 wychodzi kolejny tomik „Wiatrem smagane”. W tym samym roku prezentuje swoje utwory na Opolszczyźnie, a w sierpniu 2006 roku bierze udział w nagraniach literatów dla Radia Opole. W 2010 r. niektóre utwory Wacława Morawskiego drukuje kwartalnik artystyczno-naukowy „Znaj”.
 

W 2012 r. ukazuje się kolejny tomik „Kiedy oczy milczą” poświęcony refleksjom osobistym z lat młodości o raz bieżącym. Niniejszy tomik jest nawiązaniem do wcześniejszych publikacji. Zawiera fotografie odzwierciedlające stan własnej wrażliwości na piękno przyrody.
 

W 2014 r. wydaje drukiem wspomnienia lat 1945 – 2013 p.t. „Geometria czasu” dotyczące dzieciństwa, lat szkolnych, swoich wzlotów i upadków na tle gospodarczych i politycznych przemian w kraju. Tytuł uzupełniony jest wierszami refleksyjnymi i fotografiami autora.
 

Jest członkiem PZERiI koło nr 6 Pisarzowice

powrót »

B E Z    T Y T U Ł U

Nie wiem co dzisiaj zrobię,
pióro przylgnęło do reki,
Sople szczerzą zęby przykute mrozem.
Wiewiórka za oknem płata
figle z panem orzechem.


            Będę sam w pokoju łokciami
            podparty, zamyślony poezją.

 

Z kolegą wiatrem hula po polu zawieja,
mnie umykają myśli w przestrzeni.
To nic, że noc zabrała mi
nawet złudzenia, że wrócisz.
Pozostał tylko przyjaciel zegar,
na dłoni mi podał godzinę
i minuty zapisane jeszcze raz.

 

B O G I N I      N O C Y

Nadchodzi ciemność.
Opadają senne powieki,
rosa zwabionym słońcem
oddaje kryształowe grona
w ofierze bogini nocy.
Nieruchome owady
ujarzmione w oczodołach   okien
należą do nie wiadomo kogo.
Bezradny księżyc
gromadzi swój nieład.
Wspomnienie sprzed lat
spotykam w opuszczonym domu.
Poznaję tu smutek,
wybite szyby.

Prosząc o pamięć
rozumiem pojęcie modlitwy
gdy dzień staje się martwy.

 

  P O Z N A Ł E M    C I Ę

Poznałem Cię, gdy
przemówiłeś do mego serca.
Promieniem słońca
dotknąłeś mej duszy, potem
wyryłeś w pamięci znamię.

Poznałem Cię, kiedy
słowa Twoje zbliżały Polaków.

Serce z radością spogląda
na słowa nadziei,
ojczyzna tęskni, słowa krzepią.

Poznałem Cię w imię historii,
w imię „rybaka„ wszechczasów.
Poznałem Cię, bo byłeś z nami,
z kulą ziemską na karku.
Z przepaści wyrwałeś wiele dusz
na lądzie i morzu.
Podajesz rękę ubogim,
dostojnych witasz.

Na arenie mojego widzenia
zaszła zmiana,
dusza się cieszy,
nie lęka się pamięć.
 
A kiedy kasztany kwitną
życzenia dla Ciebie
ze świata płyną:
radości, szczęścia
i błogosławieństwa Bożego
Ci życzą.

Teraz w domu Pana
szczęśliwy jesteś
i nie masz świata ciężaru na karku,
nawet zdradziecka broń Cię nie zrani.
Z balkonu Pana błogosławisz światu,
a Twoi wierni zbratani
umysłem i duchem
z nową nadzieją
w przyszłość spieszą;
by świat nie upadł!
by świat uratować od zła!
by człowiek kochał bliźniego!
by ziemska droga,
zbliżała człowieka do Boga.

 
M I L C Z Ą C Y     B O H A T E R O W I E           

(Obrońcom Węgierskiej Górki  w 1939r.)
 

Wiele tej ziemi zadeptał wróg
gdy świat oglądałem z kołyski,
stąpając głośno wojenną podeszwą
na mury forteczne wysyłał pociski.


             Zabierz tę chwilę, przytul do piersi,
             ucałuj tę ziemię co śmierć ją sprawdziła,
             tu biało-czerwona łzawi się rosa
            gdzie pysznił się wróg i wojna raniła
 

Niezłomnych obrońców serc
nie zdołał wydrzeć niemiecki gniew.
Trzy doby umiały się bronić i bić
by zwrócić tej ziemi życie i krew.            
             

              Świerkowe wzgórza u brzegów Soły
              i ziemia z pamięcią zbratana  
              nie może tej ciszy przemilczeć
              gdzie drzemią kamienne domy.
 

Progi świerkowe wspomnienie niosą
jak w dłoniach karabin z honorem mieć.
Pokaż to męstwo Polsce i światu
jak biało-czerwony sztandar nieść.

 

 

N O S T A L G I A

           W  rocznicę odejścia Jana Pawła II  do Pana 
 

Ojcze Święty  !
                    
Porwałeś mnie jak tabun
w dziki step, gdzie pragnę
Twojego słowa jak wody.
                   
Przy wyschniętym źródle, wśród nocy,
jestem samotny, bliski płaczu.
Moje słowa drogą i oknem,
nocą i dniem pragną Cię odnaleźć.
Powtarzam sobie; usiądźobok mnie
i mów do nas:
zmęczonych i słabych
osieroconych i opuszczonych.

Duchowa pustka, stracony czas
niech będą  mi nauczką
z popełnionych błędów.
Przebacz mi grzechy niewdzięczności,
skąpstwo i brak miłości.
Co   rozdarte, zalecz,
zaprowadź do Bożego Królestwa ,
odrzuć co fałszywe.
                    
Jestem żebrakiem, drążącym studnię
do ukrytego źródła
i nie wiem ile mam pragnień.
                      
Pragnę Twojego głosu,
Twojego znaku krzyża,
Twojej nauki,
TwojeJ pokory i dobroci,
Twojego  pocieszenia.
 

 

     
         
C Z E K A M    JAK    Z A W S Z E

Czekam jak zawsze.
Pod parasolem krople deszczu
odmierzają minuty, sekundy.
Ty  nie  wracasz,
przy stole puste miejsce pozostało.
Twoja lalka  spogląda
nieruchomo na fotografię,
też czeka.
                                    
Nie wiem ,
czy na długo odeszłaś?
czy wrócisz ?
Za oknem wróble wyćwierkały świt.
                                    
Słońce ponad miastem
rozdaje promienie.
Czy jesteś daleko?
Czy furtka oznajmi twój powrót?
Telefon milczy.
Kwiatom na stole opadły dłonie,
- a ja czekam,
- twoja fotografia czeka,
- wciąż czekam.
 

* * *

 

Była chwila,
kiedy pisałem list .
Pisałem o wiośnie,
                 o miłości. 
                               
Widziałem portret dziewczyny
do wierzby przytulony.
Wiem że będę wyjątkiem
gdy uda mi się nakłonić myśl,
dokończyć list
i powiedzieć tobie - dobranoc.

 

 

* * *

 

Siedzę jak kiedyś w majowym
słońcuUnosząc bukiet z jarzębin klejnotów .
Iskra miłości stoi zamyślona
tym  kwiatem jedynym z zielonego pola.
Chyba dostrzegłem anioła
w czarnych obręczach warkoczy .
W tym cieniu przedziwnej urody,
-  tak! to anioł na lustrze wody.

 

N A D S Z E D Ł    M Ó J    D Z I E Ń

Nadszedł mój dzień
gdzie słońce zawisło
nad pryzmatem dłoni.
Zamknięte w labiryncie
serce wyjmuję z lamusa
przez szczelinę kropli
całe życie widzę.


        W zakamarkach szafy
        szukam ostatniej chwili.
        Kiełkujących w ciasnocie
        dni coraz mniej.


Byłaś na chmurach czarnych
jak na miłosiernym balkonie
a ja szedłem cierpliwie
kilometrami z plikiem spojrzeń.
Usiadłem do wspólnego stołu
w zalążku wdzięczności
bo tak rozsądek kazał.


        Tu amor zrobił swoje
        i zasnął w bezruchu
        ze słowem ostatnim.

         
O  C  Z  E  K  I  W  A  N  I  E

Czekam  jak  zawsze.
Pod  parasolem krople deszczu
odmierzają minuty, sekundy.
Ty  nie  wracasz  jak  dawniej ,
przy  stole puste miejsce pozostało.
Lalka spogląda
nieruchomo na fotografię,
też czeka.
                                    
Nie wiem ,
czy na długo odeszłaś?
czy wrócisz?
Za oknem wróble wyćwierkały świt.
                                    
Słońce ponad miastem
rozdaje  promienie.
Czy jesteś daleko?
Czy furtka oznajmi twój powrót.
Telefon milczy.
Kwiatom na stole opadły dłonie,
- ja czekam
- twój uśmiech na fotografii
  też czeka.
  P  O  Z  W  Ó  L     M  I

Pozwól mi  iść
leszczynowym dworem,
bym ulubione kwiaty
oglądał spod parasola.
Pozwól mi,  
by łzy zasypiały
na twoich ustach.
Coraz bardziej tęsknię
coraz bardziej jestem związany
wokół własnych koszmarów.
                                       
Tyle mam twojej  twarzy
co  błyśnięcie  białego  szkiełka.
Tyle  mam  twojej  twarzy
co  rzucenie  słowa  pod  wiatr.
Na  drodze  znajduję  kłody,
u  progu  domu  zapłakane  oczy.
Z  Panem  Bogiem  się  godzę
że  kruszy  się  czas.
W  bijącym  zegarze  liczę  sekundy,
dni  uchodzą  w  nieznane,
pamięć  milczy  w  kalendarzu.
W  znajomym  portrecie
jestem  skazany  na  minuty
rzucone  odłogiem.
Tyle  mam  twojej  twarzy.
 
  W   B E S K I D Z K I E J   Z I E M I

Widzisz jak cisza usnęła głęboko
u źródeł  beskidzkiej ziemi?
Widzisz jak liście brzozowe
biją w słoneczne godziny?
 
Do źródeł Wisły-matki
od najstarszej ziemi przyszedłem
gdzie każde słowo potrafi nakarmić.

Kiedy stanąłem przed pieszym bojem
świerkowych posągów widziałem pokoje.
Widziałem pola w jesiennej odzieży
po których myśli sunęły lubiane.
Stopy jarzębin w pogodę łaskawą
okrywał wiatr- przydrożną trawą.

Przyszedłem do źródeł Wisły bez słów
gdzie ludzie z tej ziemi dumni.
Tutaj krajobraz szedł za mną
Zmieniając legendę w poezję pisaną.

Wiem że wędrowcem być warto
kiedy ujmuje spojrzeniem
tę ziemię w legendę bogatą.
         
G A Z D A

Zima pozostała na końcu
lodowego miesiąca.
Zarzuciła na siebie  
poemat białego deszczu,
wróciła labiryntem do mego snu.
Zdobywam skrawek zorzy
córkę polarnej gwiazdy.
Kryształki gwiazd
pod czaszą nieba
gdzie zapodział się
zaścianek czasu
gospodarz gazda
fastrygą fajkowego dymku
przyszywa wszystkie troski
do obrządku zwykłego dnia.
  C I S Z A

Smutny jest głos ciszy,
nie słychać gwizdu czajnika
wielki wóz ukazuje palące świece,
zmęczenie wypełnia twarz.
Minione dni
nie zostawiły po sobie śladu
cekiny wielkiej niedźwiedzicy
swym żarem
wrastają w puste miejsce
bez ładu.
Podparty rdzeniem swych rąk
poznaję gwiazdy i miejsce puste
po ludzkim sercu.
 
 

 POWRÓT DO "Literatura, Poezja" »

Strona główna :: O nas :: Struktura organizacyjna :: Działalność :: Aktualności :: Ogłoszenia :: Współpraca :: Filmy :: Galeria :: Pasje, Hobby i Twórczość :: Kontakt
wykonanie: www.kompmar.net.pl